Przez wiele dekad telewizyjne produkcje absolutnie nie miały najmniejszych szans w rywalizacji o widza z produkcjami wielkoekranowymi, czyli zaprojektowanymi od podstaw z myślą o kinie. Dystrybucja największych filmów i hitów produkowanych nie tylko przez Hollywood, ale także różne rodzime rynki filmowe – francuski, indyjski, polski, niemiecki czy hiszpańskojęzyczny – odbywa się przede wszystkim z wykorzystaniem całych sieci kin i multipleksów. Dopiero po zakończeniu sprzedaży biletów kinowych, kiedy to większość filmów już zdążyła na siebie zarobić, przechodzi się do dystrybucji w sklepach, salonach prasowych i specjalistycznych wypożyczalniach – dystrybutorzy najpierw liczą na kinomaniaków lub miłośników danego aktora czy reżysera, którzy kupują często filmy w wersji oryginalnej na DVD czy nośnikach blue-ray. Dopiero na samym końcu możliwe jest wprowadzenie tytułu do wypożyczalni, które wraz z rozwojem cyfrowych baz udostępnionych filmów także odchodzą w dużych miastach do lamusa – coraz mniej osób wypożycza filmy, ponieważ te docierają na półki w wypożyczalniach niekiedy nawet z półrocznym poślizgiem.
W efekcie niejednokrotnie dochodzi do sytuacji, w której właściciel wypożyczalni filmów uzyskuje możliwość sprowadzenia do siebie jakiegoś tytułu już bezpośrednio po tym, jak np. ukazał się on za skromną dopłatą w wysokości pięciu złotych jako dodatek do prasy kolorowej czy jakiegoś magazynu filmowego. W efekcie zdecydowana większość zysków producentów największych hitów filmowych bierze się tylko i wyłącznie z tego, co uda się wypracować kinom, a dopiero w drugiej kolejności z tytułu sprzedaży oryginalnych kopii filmów do zainteresowanych. W zależności od filmu, jego popularności i odpowiedniego marketingu czy występujących w nim aktorów, możliwe jest także osiągnięcie dodatkowych korzyści na pamiątkach, upominkach i dodatkach wiążących się bezpośrednio z danym tytułem.
Przykładem są tutaj doskonałe Star Wars, które jeszcze przed premierą nowej odsłony mogły pochwalić się wielomilionowymi zyskami (http://joviker.co.pl/) chociażby z tytułu udostępniania własnego logo serii na produktach spożywczych czy kolekcjonerskich, które trafiły do sklepików, kin i restauracji na całym świecie. Widać więc dokładnie, że kręcenie filmów to ogromny biznes i wydanie nawet stu milionów dolarów na wyprodukowanie nowej hitowej komedii romantycznej w doborowej obsadzie nie jest wielkim wyzwaniem dla nikogo, kto już w głowie prognozuje sobie dziesięciokrotny zwrot nakładów. Produkcja filmów to już nie tylko w amerykańskim Hollywood bardzo dochodowy interes – dzisiaj produkować na poziomie chcą prawie wszystkie europejskie rynki, a dodatkowo od wielu lat amerykańskim hitom kinowym rośnie bardzo poważny i profesjonalny oraz zamożny konkurent w postaci produkcji telewizyjnych.
Telewizja finansowana w Stanach Zjednoczonych głównie z rynku reklamowego, organizowana przez wielkie sieci kablowe, przez długie dekady miała to zrealizowania zupełnie inne zadania. Inaczej też wygląda finansowanie telewizji nie tylko w Stanach Zjednoczonych, więc nieliczne produkcje od początku do końca zaprojektowane z myślą o telewizji, nie były w stanie w ogóle doskoczyć do poziomu osiąganego przez bardzo drogie produkcje kinowe. Dlatego formaty prezentowane w telewizji to w większości seriale, w których ciężko było znaleźć chociażby wybitnych aktorów, którzy zdecydowanie chętniej wybierali grę w kinie. Nakłady budżetowe na seriale i magazyny telewizyjne nie sięgały natomiast nawet jednej setnej tego, co producenci wkładali w produkcję kinową. Taki stan rzeczy trwał stosunkowo długo, aż stacje typu FOX, AMC czy ShowTime i HBO zaczęły wydawać coraz to większe pieniądze na własne, autorskie produkcje. I chociaż nie od razu udało im się osiągnąć sukces i przekonać wymagającego amerykańskiego widza do regularnego zasiadania przed telewizorem, to z czasem kolejne serie telewizyjne zaczęły przekonywać nie tylko samych widzów co do wartości seriali telewizyjnych, ale przede wszystkim zyskały ogromne wsparcie po stronie profesjonalnych krytyków.
Oto w ostatnich dwudziestu latach udało się kolejnym telewizjom amerykańskim odejść od oczywistej polityki opartej na produkcji krótkich sitcomów i familijnych pozycji idealnych na weekendową ramówkę. Obok programów rozrywkowych, talk-show i filmów pokazywanych ze sporym opóźnieniem względem dystrybucji kinowej, wszystkie stacje telewizyjne zaczęły rozglądać się za unikalnymi scenariuszami na ciekawą kilkunastoodcinkową serię, którą można by zrealizować z powodzeniem w telewizyjnym paśmie. I pierwsze sukcesy realizacyjne oraz finansowe przekonały gigantów tego rynku, że warto iść tą drogą – seriale z roku na rok stawały się coraz lepiej napisane, lepiej nagrane i przede wszystkim, obsadzone coraz to lepszymi aktorami. Dzisiaj amerykańskie seriale telewizyjne coraz częściej kosztują sumy zbliżone do wielkich hitów kinowych, zatrudniają wybitnych reżyserów, scenarzystów, aktorów, twórców scenografii, kostiumów czy muzyki.